środa, 15 stycznia 2014

Prolog

- Och! Tak strasznie cieszę się, że wracamy do Hogwartu. - westchnęła Hermiona.
- Ale są też negatywne strony naszego powrotu. - mruknęłam patrząc na zbliżających się do nas ślizgonów.
- Co tam Isobel, urosłaś trochę przez lato? A nie, zapomniałem nie rośniesz od trzeciej klasy!
- Spadaj Anthony! - zmarszczyłam nos.
- Nie denerwuj się, bo złość piękności szkodzi. - dopowiedział Draco, ta wredna tchórzofretka.
- Chyba bardziej mi już nie zaszkodzi. - mruknęłam i niechcący uderzając w drzwi od wagonu weszłam do środka.
- Isobel! - ktoś objął mnie w tali.
A ten ktoś to Anthony. Tylko on tak na mnie mówi. Wepchnął mnie do przedziału.
- Expelliarmus! Colloportus! - krzyknął chłopak.
- Ej! Co ty robisz?
- A nie widzisz Marin? 
- Oddaj mi różdżkę.
- Coś za coś. 
- Co chcesz? - założyłam ręce na piersi.
- Umów się ze mną. - uśmiechnął się.  
- Nigdy! - pisnęłam.
- Nigdy to my stąd nie wyjdziemy jeśli się nie zgodzisz. - zadziornie się uśmiechnął.
- Jesteś okropny! Jak te panienki chcą tracić z Tobą cnotę! - westchnęłam.
- Powiedzieć Ci dlaczego? A może raczej pokazać? - podniósł jedną brew.
- W sumie nie mam nic do stracenia. - przygryzłam wargę. 
Objęłam go i sięgnęłam po różdżkę, którą trzymał w dłoni.
- Nie ze mną takie numery. - szepnął mi do ucha. 
- Chcę różdżkę.
- Marin, umów się ze mną.
- Nie. Jeśli mnie nie puścisz to zacznę krzyczeć.  
Zaczął się śmiać.
- ŚLIZGON MNIE..
Usłyszałam jeden wilki huk i nie dane mi było dokończyć. 
Potem tylko ciemność.

---------
jestem! :) wiem, że moi bohaterowie są wymyśleni, ale znudziły mi się już 'prawdziwe' paringi mi się już znudziły.
mam nadzieje, że pod ty postem pojawi się kilka pozytywnych lub nie, komentarzy :)